środa, 21 czerwca 2023

DOPAMINA - „Chodzi o to, żebyśmy to my kontrolowali technologię, a nie technologia nas”

W dni powszednie nastolatki spędzają w sieci średnio 
niemal 5 godzin dziennie
w weekendy ponad 6 godzin
11% młodych osób deklaruje, że są aktywne w internecie przez ponad 8 godzin każdego dnia
17% korzysta intensywnie z sieci po godzinie 22.00[1]. 

Dzieci i nastolatki nie znają świata bez internetu i mediów społecznościowych. To dla nich przestrzeń do komunikowania się z innymi, wyrażania siebie, rozwijania zainteresowań, która jednak łatwo może przejąć kontrolę nad ich uwagą, czasem i emocjami. Na pytanie, jak zadbać o świadome korzystanie z mediów społecznościowych, odpowiada film „Dopamina” i towarzysząca mu kampania społeczna o tej samej nazwie.

[1] Raport „Nastolatki 3.0”, NASK Państwowy Instytut Badawczy, 2020



Kampania FDDS (Fundacji dajemy Dzieciom Siłę) pozwala lepiej zrozumieć atrakcyjność mediów społecznościowych, gier i aplikacji dla młodych i nieco starszych użytkowników i użytkowniczek, ponieważ zwraca uwagę na procesy, które zachodzą w układzie nerwowym w kontakcie z nowymi technologiami.

Tytułowa dopamina to neuroprzekaźnik, który odpowiada za poczucie satysfakcji i przyjemności, a jest aktywowany za każdym razem, kiedy dostajemy nagrodę lub za nią podążamy. Proces scrollowania, przeglądania zawartości portali, to właśnie proces poszukiwania i oczekiwania na nagrodę, czyli na coś, co nas zaciekawi. Kiedy znajdziemy coś takiego, chcemy więcej, więc scrollujemy dalej – mówi dr Ilona Kotlewska.

Z kolei lajki, serduszka i komentarze sprawiają, że czujemy się ważniejsi, bardziej doceniani. Za poczucie bycia docenianym odpowiada w mózgu serotonina – dr Kotlewska nazywa ją umownie przekaźnikiem szacunku społecznego.

Układ nerwowy przyzwyczaja się do częstych dawek dopaminy i serotoniny i po pewnym czasie dla osiągnięcia efektu przyjemności potrzebuje ich zwiększenia. Stąd pokusa spędzania w sieci coraz większej ilości czasu – dodaje neurobiolożka.

Link do filmu - DOPAMINA

Dopamina to film edukacyjny dla młodzieży poświęcony świadomemu i bezpiecznemu korzystaniu z mediów społecznościowych. Film porusza ważne tematy, takie jak mechanizm pętli dopaminowej, profilowanie czy toksyczne relacje online, przy jednoczesnym unikaniu jednostronnej narracji o szkodliwości nowych technologii. W warstwie narracyjnej filmu słyszymy: „To nie jest film o tym, że internet jest zły. Chodzi o to, żebyśmy to my kontrolowali technologię, a nie technologia nas”. 

W filmie usłyszymy też inne wypowiedzi młodych bohaterów, którzy opowiadają o idealizacji życia w mediach społecznościowych, porównywaniu się z innymi, uzależnieniu od telefonu, czy toksycznych relacjach online, ale i o tym jak ważną funkcję internet pełni w ich życiu i jak starają się korzystać z niego świadomie i z umiarem.  

(opis ze strony YouTube)


środa, 26 kwietnia 2023

"MŁODE GŁOWY - otwarcie o zdrowiu psychicznym"

Projekt „MŁODE GŁOWY -  otwarcie o zdrowiu psychicznym” jest inicjatywą Fundacji UNAWEZA, założonej przez Martynę Wojciechowską. W jego ramach, wspólnie z Fundacją Dbam o Mój Zasięg, zrealizowane zostały bezpłatne badanie stanu psychicznego młodzieży w Polsce.

Każda szkoła podstawowa i ponadpodstawowa mogła zgłaszać chęć wzięcia udziału w badaniu, a jako rezultat, otrzymały m.in. wyniki i diagnozę swojej społeczności szkolnej.

MŁODE GŁOWY to oprócz badania również działania edukacyjne, które mają zwrócić uwagę na zdrowie psychiczne młodych ludzi, wskazać bariery, z którymi na co dzień się mierzą i przyczynić się do normalizacji sięgania po pomoc.

Głównym kanałem kampanii jest profil MŁODE GŁOWY na TikToku (@mlode_glowy), gdzie publikowane są treści edukacyjne dotyczące zdrowia psychicznego, a także odbywają się dyżury ekspertów, odpowiadających na pytania użytkowników.

„Jako mama wiem, że stan psychiczny młodzieży w Polsce jest alarmujący. Jako założycielka Fundacji UNAWEZA chcę działać. Stworzyliśmy program badawczo – edukacyjny dla szkół, który będzie wspierać młodych ludzi. To pierwszy tego typu projekt na tak szeroką skalę. Opracowane badania posłużą do stworzenia kompleksowej kampanii dla dzieci, rodziców i nauczycieli. Tworzymy projekt z koalicją fundacji, organizacji pozarządowych i instytucji naukowych oraz ekspertów. Strategicznym partnerem został TikTok, który jest dziś bardzo istotnym kanałem dotarcia i platformą angażującą ogromną liczbę ludzi – mówi Martyna Wojciechowska, mama, prezeska Fundacji UNAWEZA, dziennikarka i podróżniczka.”

Chociaż temat kondycji psychicznej dzieci i młodzieży był już podejmowany w różnych badaniach, to po raz pierwszy stworzyliśmy narzędzie badawcze, które obejmuje tak dużą grupę młodych ludzi w wieku 10-19 lat. Zarówno z dużych miast jak i małych miejscowości z każdego krańca Polski. Chcieliśmy dowiedzieć się co wzmacnia kondycję psychiczną młodzieży, a co podcina im skrzydła? Jakie komunikaty otrzymują od swojego otoczenia? Na kogo mogą liczyć w kryzysowej sytuacji? Do kogo by się zwrócili po pomoc? I wiele innych kwestii, które pozwolą nam opracować kompleksową kampanię społeczną, z konkretnymi narzędziami dla szkół i rodziców.

Z danych WHO wynika, że co 40 sekund na świecie samobójstwo popełnia jedna osoba. Według raportu „Życie warte jest rozmowy” w 2021 r. w Polsce 1439 dzieci i nastolatków podjęło próbę samobójczą, z czego 127 prób zakończyło się śmiercią. W porównaniu do roku 2020 oznacza to 77% wzrost zachowań samobójczych wśród młodzieży. Niepokojące są też dane dotyczące zachowań samobójczych w grupie dziewczynek. W 2021 roku Komenda Głównej Policji zarejestrowała wzrost o 101%.

W badaniu ilościowym, które  przeprowadziliśmy mieliśmy szansę poznać odpowiedzi tysięcy uczniów i uczennic z całej Polski. Projekt realizowany był za pośrednictwem szkół, które następnie otrzymały szczegółowy raport na temat sytuacji w swojej placówce. W badaniu wzięło udział ponad 200 tysięcy uczniów, 184.447 wzięło udział w ostatecznej analizie statystycznej.

Indywidualny raport to ogromna korzyść dla wszystkich placówek, które wezmą udział w badaniu, bo większość z nich nie może sobie pozwolić finansowo na przeprowadzenie profesjonalnej diagnozy naukowej. Dzięki połączeniu sił Fundacji UNAWEZA i Fundacji Dbam o Mój Zasięg mogliśmy  nie tylko dotrzeć do kilkuset tysięcy młodych ludzi, ale także wesprzeć merytorycznie każdą szkołę w Polsce, która chce realnie zająć się zdrowiem psychicznym swoich uczniów.

W badaniu zadano uczniom pytania dotyczące tego, co myślą o sobie, jak siebie oceniają, na ile potrafią korzystać ze wsparcia innych ludzi. Chcemy również znaleźć odpowiedź na pytanie, jaka jest ogólna kondycja psychiczna młodzieży, co tak naprawdę na nią wpływa oraz jak uczniowie w Polsce radzą sobie ze stresem i płynącą ze świata zewnętrznego presją.

Badanie naukowe dostępne było dla szkół za darmo, a jedynym wymogiem jest zarejestrowanie szkoły w bezpłatnym programie Szkoła Odpowiedzialna Cyfrowo, w którym uczestniczy już ponad 1500 szkół z całego kraju.

Projekt „Ocena poczucia własnej wartości i sprawczości polskiej młodzieży” wpisuje się w podstawowe kierunki realizacji polityki oświatowej państwa w roku szkolnym 2022/2023 określone przez Ministerstwo Edukacji i Nauki.


WYNIKI

























czwartek, 26 stycznia 2023

czwartek, 20 października 2022

Dzieci i nastolatki mają problemy, o których dorośli nie mają pojęcia – rozmowa z Lucyną Kicińską

Jakie problemy mogą mieć dzieci? Przecież mają wszystko, czego potrzebują – własny pokój, komputer, smartfon, fajne obozy w wakacje, modne ubrania, zajęcia z programowania, rysunku i aikido… Tak wiele im dajemy, tak wiele robimy, by miały wszystko. One mają się tylko uczyć. Jesteśmy przekonani, że niczego im do szczęścia nie brakuje. A jednak zamiast coraz bardziej beztroskiego dzieciństwa mamy rosnący odsetek samobójstw i depresji wśród dzieci i młodzieży. Dlaczego? O tym rozmawiam z Lucyną Kicińską – wieloletnią (2008-2019) koordynatorką Programu Pomocy Telefonicznej Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. 

Nawet jeśli Twoje dziecko jest szczęśliwe, przeczytaj tę rozmowę.


Z jakimi problemami borykają się współczesne dzieci i nastolatki?

Dzieci mogą mieć problemy dotyczące wszystkiego, podobnie jak dorośli. Dziesięć lat działania i  Telefonu Zaufania dla Dzieci i Młodzieży 116 111 jest na to najlepszym dowodem. Przez te 10 lat odebraliśmy ponad 1.200.000 telefonów i wiadomości od dzieci i jeśli wymienimy dowolny problem, to ktoś z zespołu Telefonu Zaufania na pewno o nim słyszał. Nieśmiałość, doświadczenie przemocy rówieśniczej, rozwód rodziców, presja dotycząca nauki, nieakceptowanie własnego wyglądu, problemy w relacjach z rówieśnikami, z chłopakiem, z dziewczyną, pytania zwiazane z seksualnością i dojrzewaniem, niechciane kontakty seksualne, presja partnera/partnerki, lub ogólnie rowieśnicza, inicjacja seksualna, zakochanie, rozstania, samotność, brak uwagi ze strony rodziców, używki, uzależnienia… No i stres. W historii ludzkości nie było jeszcze chyba takiego okresu, kiedy człowiek musiał radzić sobie z takim naporem ciągłego stresu. Dzieci nie chorują teraz tak często na depresję, bo są genetycznie słabsze, czy mniej odporne, tylko dlatego, że ilość skumulowanego, codziennego, często podskórnego stresu na jednostkę ludzką osiąga masę krytyczną. Tym bardziej w przypadku nie do końca dojrzałego organizmu, nie do końca dojrzałej psychiki.


Jak się to ma do utrwalonego w naszej kulturze obrazu dzieciństwa, jako beztroskiego czasu, kiedy człowiek ma się tylko uczyć i niczym innym nie musi się martwić?


To „tylko uczyć” już jest ogromnym obciążeniem. Dziecko może nawet być ambitne i samo chce się uczyć, ale jeśli zarywa nocki, żeby być najlepsze, to znaczy, że żyje w ogromnym stresie. Może być tak, że dziecko bardzo dobrze się uczy i nagle coś się zmienia – przychodzi nowy nauczyciel, albo dziecko idzie do nowej szkoły, zmieniają się oczekiwania, wymagania i nagle oceny spadają. I to jest źródło stresu. Ale nie tylko presja dotycząca nauki, ocen i wyników jest źródłem stresu. W ogóle środowisko szkolne, takie jak mamy w tej chwili, jest bardzo opresyjne – 6 na 10 dzieci doświadcza przemocy rówieśniczej. 


Ponad połowa dzieci doświadcza przemocy, ale to nie znaczy, że w szkołach co chwilę zdarzają się bójki. Przemoc rówieśnicza to szerszy problem – czym jest i na czym polega?


Dzwoni do nas dziewczynka i opowiada, że pokłóciła się z koleżankami i teraz jest jej przykro, chciałaby je przeprosić i się z nimi pogodzić, ale nie wie jak. W trakcie rozmowy okazuje się, że ta kłótnia polegała na tym, że ona odmówiła koleżankom odpisania zadania domowego, a one ją za to zwyzywały od szmat i dziwek i zagroziły, że opublikują w internecie jej sekrety. To jest obraz codziennej przemocy. Często podczas szkoleń dla nauczycieli zaczynamy od ustalenia, co to właściwie jest ta przemoc rowieśnicza. Ja posługuję się taką definicją, że przemoc rówieśnicza ma miejsce wtedy, kiedy dziecko w wyniku działań swojego rówieśnika doświadcza przykrości lub krzywdy. To nie jest opowieść o tym, co zamierza sprawca, jakie ma intencje, tylko o tym, co czuje dziecko, które jest adresatem przemocowego zachowania. 


Dlaczego przemoc rówieśnicza stała się tak powszechnym zjawiskiem? 


Bo my dorośli często – świadomie lub nie – dajemy przyzwolenie na przemoc.


W jaki sposób? Przecież żaden rodzic czy nauczyciel nie chce, by dzieci doświadczały przemocy.


Kiedy dziecko doświadcza przemocy rówieśniczej i mówi o tym swojemu rodzicowi, albo nauczycielowi, czy pedagogowi szkolnemu, często słyszy „Spróbuj ich ignorować to im się znudzi”. Przemoc się nie nudzi, a jej ignorowanie, czyli niereagowanie, prowadzi do jej eskalacji. Doskonale to wiemy w przypadku dorosłych. Jeśli wyobrazimy sobie, że przychodzi do nas przyjaciółka i mówi „Słuchaj, mam problem, bo szef w pracy mnie wyzywa”, albo „mąż mnie bije”, to nie przyszłoby nam do głowy poradzić jej, by to zignorowała. A w szkole na wiele przypadków przemocy nauczyciele i rodzice nie reagują odpowiednio. Jeśli 60% dzieci doświadcza przemocy, to 100% jest w tę przemoc uwikłanych, bo nawet jeśli nie biorą bezpośredniego udziału, to są świadkami, a fakt, że ze strony dorosłych nie ma odpowiedniej reakcji sprawia, że dzieci są „odczulane” na przemoc i uznają ją za coś normalnego.


To dorośli pokazują dzieciom, jak reagować na różne sytuacje, jak się w nich znaleźć. Na tym między innymi polega wychowanie. Ma na nie wpływ zarówno to, co robimy, jak i to, czego nie robimy.


Kiedy słyszę, że ta młodzież teraz taka niewychowana, to myślę – tak, tak właśnie jest. Jest niewychowana. Tylko dla mnie to nie jest komunikat o dzieciach. Dzieci się same nie wychowują, lecz są wychowywane przez osoby dorosłe. I jeśli są niewychowane, to dlatego, że nie dostały od dorosłych systemu wartości, instrukcji i przykładów właściwych i akceptowanych społecznie zachowań. Nie chodzi o to, że my intencjonalnie nie uczymy dzieci, jak się zachowywać w różnych sytuacjach. To się dzieje przez brak codziennego spędzania czasu z dzieckiem. Nie oczekujemy, że dziecko będzie samo z siebie umiało całkować, ani nawet mnożyć pod kreską. Rozumiemy, że trzeba wykonać pewną pracę, by je tego nauczyć i że potrzebny jest w tym nasz udział. Natomiast jeśli chodzi o rozwój emocjonalny, inteligencję emocjonalną, rozpoznawanie własnych emocjii, rozumienie emocji innych, empatię – tu spodziewamy się, że dziecko jakoś samo z siebie to wszystko będzie wiedziało i umiało. A to my wszystkiego musimy dziecko nauczyć, bo ono rodzi się bez żadnych umiejętności społecznych. Potem rośnie i stopniowo różne umiejętności rozwija, ale w tym ogromną rolę odgrywają rodzice. To my trzymamy dziecko za rękę, kiedy uczy się chodzić, my pokazujemy, jak jeść łyżeczką, my trenujemy kwestie nocnika zamiast pieluch i tak dalej. I radzenia sobie z emocjami, wyrażania ich, mierzenia się z problemami, rozmawiania o nich, sięgania po pomoc – tego wszystkiego też my musimy nauczyć dzieci.


Czy to nie oczywiste, że w każdej chwili i ze wszystkim dziecko może do nas przyjść?


To wcale nie jest oczywiste dla dziecka. Rozmawiania o problemach, o trudnych sprawach dzieci uczą się od rodziców. Żeby dziecko przyszło z problemem, trzeba je do tego zachęcać i mówić mu, że jesteśmy dla niego, że może z każdą sprawą przyjść, że zawsze je wysłuchamy, że może na nas liczyć. To nie jest oczywiste, to wymaga deklaracji. Nie jednej, lecz wielu, powtarzanych w różnych sytuacjach.


Dzieci nie przychodzą do nas z problemami również dlatego, że się o nas troszczą, nie chcą, żebyśmy się martwili, nie chcą przysparzać nam kłopotów. Ale nawet jeśli dziecko nie powie o problemie, to w jego zachowaniu będzie widać, że coś się dzieje. I uważny rodzic, który zwraca uwagę na swoje dziecko, który je obserwuje, który je dobrze zna, dostrzeże te sygnały, zauważy zmianę zachowania. Każdy problem, każde obciążenie psychiczne wywołuje zmianę w zachowaniu. Nawet jeśli dziecko chce problem ukryć, stanie się bardziej nerwowe, bardziej skryte, rozproszone, zacznie unikać rozmów z nami, będzie się wycofywało do swojego pokoju, rezygnuje z różnych aktywności. Takie rzeczy widać. 


Czasami czujemy lub zauważamy, że coś się dzieje, ale myślimy „przesadzam”, albo „wydaje mi się”. Nie chcemy też być nadopiekuńczymi rodzicami.


Jeśli jesteśmy w kontakcie z naszym dzieckiem, dobrze je znamy i zauważamy zmianę w zachowaniu, to po prostu trzeba porozmawiać. Idziemy do dziecka i mówimy „zauważyłam coś, co mnie niepokoi”, „powiedz mi co się dzieje”, „porozmawiaj ze mną”, „widzę, że jesteś smutny”, „ostatnio wydajesz się rozdrażniony”, „czy coś się wydarzyło w szkole”, „czy coś się wydarzyło między nami”, „możesz mi o wszystkim powiedzieć”, „chcę, żeby się poczuł lepiej”, „co mogę zrobić, żeby było ci łatwiej porozmawiać”. 


Najwyżej okaże się, że tym razem nam się wydawało i nastolatek przewróci oczami. A tak czy siak dowiemy się czegoś o naszym dziecku.


Rozmawiając o tym, co zauważamy uczymy też dzieci, że o kłopotach się rozmawia, a nie je ukrywa. To od nas zależy, co w rodzinie robi się z problemami – czy zamiata je pod dywan, czy wspólnie rozwiązuje, czy każdy musi sobie radzić sam.


Kiedy rodzice widzą, że coś się dzieje z ich dzieckiem, mogą odwlekać rozmowę, bo też mają swoje lęki. Boimy się odrzucenia, boimy się, że nie będziemy umieli rozmawiać, boimy się, że możemy się dowiedzieć czegoś, co nas przerazi, co będzie dla nas trudne. 


Unikanie wiedzy o problemie nie sprawi, że problem zniknie. Jeżeli czujemy, podejrzewamy, że jest jakiś problem, to trzeba go jak najszybciej wyciągnąć na powierzchnię. Inaczej będzie narastał. A im wcześniej wyciągniemy problemy na wierzch, tym mniejsze ryzyko, że dziecko będzie miało np. depresję. Natomiast im dłużej dziecko jest samo z problemami, tym ryzyko jest większe. Długotrwałe napięcie związane z przeżywaniem jakiegoś problemu ma wpływ na samoocenę, poczucie własnej wartości, powoduje bezsilność, myśli rezygnacyjne, bezradność.


I co się wtedy dzieje?


Na przykład samookaleczenia. To może być sposób dziecka na rozładowanie napięcia, jeśli nie nauczyło się wcześniej od dorosłych, bo to nie muszą być koniecznie rodzice, skutecznych sposobów radzenia sobie z problemami.


Skąd u dziecka pomysł samookaleczenia, skoro rodzice tego nie robią?


Kiedy dziecko nie wie, jak sobie poradzić z problemami i nie może lub nie chce z jakiegoś powodu zwrócić się do rodziców, zwróci się do kolegów albo do internetu. 16% dzieci w wieku 11-17 lat deklaruje, że się samookalecza, więc taką podpowiedź dziecko bardzo łatwo znajdzie. Rówieśnicy powiedzą mu, że cięcie się pomaga. 


Samookaleczenia są bardzo dobrze widocznym sygnałem, że dziecko ma jakiś problem. Ale słyszałam opinie, że to teraz taki sposób na zwrócenie na siebie uwagi.


I to jest bardzo dobra diagnoza. Tylko czy my wtedy tę uwagę dziecku dajemy? Jeśli dziecko sięga po samookaleczenia to komunikuje nam, że sobie z czymś nie radzi i że nie zna innego sposobu na poradzenie sobie. Tak, dziecko w ten sposób zwraca naszą uwagę na to, że nie może sobie poradzić z własnymi emocjami, przeżyciami. Zwraca naszą uwagę na to, że jeszcze nie nauczyliśmy go radzenia sobie w trudnych sytuacjach wystarczająco dobrze. I tę uwagę powinno od nas dostać. 


Dzieci nie o wszystkim mówią wprost, choć często są przekonane, że powiedziały. Dziecko nie powie rodzicowi, że ma myśli samobójcze. Powie być może, że się ostatnio gorzej czuje, że nic go nie cieszy, że jest mu smutno. I to jest moment, kiedy powinniśmy podrążyć temat – „dobrze że mi o tym mówisz”, „od jak dawna tak się czujesz?”, „wyglądasz na zmęczoną”… I może być tak, że dziecko w tym momencie się wycofa, że nie będzie chciało rozmawiać głębiej. Ale dla nas to już powinien być sygnał, że coś się dzieje i możemy do tej rozmowy wracać, zapewniać dziecko, że w każdej chwili może do nas przyjść, że chcemy z nim rozmawiać, że dla nas jest ważne, co się z nim dzieje. Jeśli my nie pociągniemy tematu, jeśli my nie zareagujemy na tę pierwszą próbę nawiązania kontaktu wokół problemu, to bardzo prawdopodobne, że drugi raz dziecko do nas nie przyjdzie.


A jeśli rodzice boją się, albo nie wiedzą, jak w takich sytuacjach rozmawiać?


Nie oczekujmy od siebie, byśmy byli idealni. Dzieci też nie oczekują od nas, żebyśmy byli idealni. Chcą, żebyśmy byli prawdziwi. Żebyśmy pokazywali, że są problemy, że sobie z nimi radzimy, że próbujemy, że mogą na nas liczyć, że ich nie zostawimy. A jeśli sami nie potrafimy sobie poradzić z problemem, to są specjaliści, do których można zwrócić się po pomoc.


W wielu przypadkach pomoc specjalisty jest niezbędna. Zaburzenia depresyjne diagnozuje się u 25-30% dzieci. Wiele dzieci nie jest diagnozowanych, więc ten odsetek tak naprawdę jest wyższy. A z depresją u dziecka rodzice sami sobie nie poradzą. Tylko że tu pojawia się inny problem. Kiedy dzwoni do nas na Telefon 800 100 100 rodzic i z rozmowy wynika, że dziecko jest prawdopodobnie w głębokiej depresji, ma myśli samobójcze albo zachowania autoagresywne i potrzebuje natychmiastowej pomocy psychiatrycznej, częstą reakcją rodzica jest „ale czy na pewno ten psychiatra jest konieczny?”. Uruchamia się taki ciąg myśli: to moja wina, jestem złym rodzicem, co inni powiedzą, co pomyślą o naszej rodzinie, nie mogę znieść tego, że moje dziecko tak bardzo cierpi, że aż nie chce żyć, boję się, że ktoś mnie o to obwini, inni powiedzą, że źle wychowałam moje dziecko… I odwlekamy pójście do specjalisty, próbujemy poradzić sobie sami. A przecież kiedy nasze trzyletnie dziecko się poparzy, na przykład ściągnie na siebie kubek z gorącą herbatą, czy któremukolwiek rodzicowi przyjdzie do głowy nie zawieźć go na pogotowie? Czy obawa przed opinią ludzi, że nie dopilnowaliśmy, że tę szklankę czy kubek postawiliśmy w nieodpowiednim miejscu, powstrzymuje nas przed zwróceniem się o pomoc do lekarza, który jest specjalistą i udzieli poparzonemu dziecku pomocy medycznej? Jak dziecko złamie sobie rękę podczas zabawy, to nikomu nie przychodzi do głowy, żeby nastawiać tę rękę samemu. A kiedy dziecko choruje na depresję, to często zamiast pójść do specjalisty, próbujemy innych sposobów. Na przykład mówimy „weź się w garść”, „zajmij się czymś”. Obawiamy się, że leki na depresję trzeba będzie brać przez całe lata. A jest wiele chorób, w których leki bierze się do końca życia, na przykład cukrzyca. Nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby do osoby chorej na cukrzycę powiedzieć „lepiej nie idź do lekarza, nie diagnozuj się, bo jeszcze się okaże, że będziesz brać leki do końca życia”. 


A może jest tak, że objawy chorób somatycznych są dla nas bardziej oczywiste, a kiedy mamy do czynienia z problemem emocjonalnym, to nie wiemy, czy to taki chwilowy nastrój, który minie, czy faktycznie jest jakiś problem.


My w ogóle często nie wierzymy, że dziecko może coś bardzo przeżywać. Trudno nam dopuścić do siebie myśl, że nasze dziecko, takie piękne, mające wszystko, świetnie się uczące, mające naszym zdaniem wymarzone życie, może w tym wszystkim być nieszczęśliwe, może być w depresji. A piękna, mądra, ambitna i wykształcona córka też może być chora. Depresja nie musi wynikać z powodów, które dla rodzica są obiektywne, mierzalne i oczywiste.


Kiedy więź między rodzicem i dzieckiem nie jest dobrze zawiązana, to rodzic może mieć w głowie obraz idealnego życia swojego dziecka, bo przecież się stara, pracuje na dobre życie, zapewnia dobrą szkołę, zajęcia pozalekcyjne, zabawki i gadżety, robi dla swojego dziecka tak wiele. A dziecko przez miesiące a nawet lata może ukrywać obniżony nastrój. I rodzic tego nie zauważy, widzi tylko to, do czego jest przekonany. Zły stan dziecka narasta i dochodzi w końcu do momentu, kiedy dziecko nie chce już żyć. Wtedy wychodzi na jaw, co się dzieje, ale dla rodzica to jest absolutne zaskoczenie, coś niespodziewanego, nowego. I kiedy dziecko nagle mówi, że nie chce żyć, to rodzic reaguje zaprzeczeniem – „no co ty mówisz, jak to nie chcesz żyć”. Bo ten rodzic nie ma prawdziwego obrazu ostatnich miesięcy czy lat, jest tak zagoniony i zajęty, że nie ma czasu na prawdziwy kontakt z dzieckiem, ani na budowanie z nim więzi.


W jaki sposób ta więź między rodzicem a dzieckiem się buduje? 


Dziecko od urodzenia robi mnóstwo rzeczy, żeby być z nami w kontakcie. Płacz, wyciąganie rączek, śmiech, „mamo zobacz”, chodzenie za rączkę, wołanie, „tato, chodź”, „mamo patrz”. To jest jak wyciąganie w naszą stronę sznurków, które my powinniśmy wszystkie łapać i związywać z naszymi. A jeśli my nie łapiemy tych sznurków, które dziecko w naszą stronę kieruje, to one opadają i więź się nie tworzy. Jeśli zamiast popatrzeć na dziecko, kiedy nas woła, damy mu tablet i zajmiemy się swoimi sprawami, to dziecko przestanie na nas patrzeć. Jeśli rodzice od rana do wieczora pracują, to nie mają już czasu na pobycie z dziećmi. Od takiego rodzica usłyszymy „robię to dla moich dzieci”. Tylko trzeba się zastanowić, na ile to, co robimy jest naprawdę dobre dla dziecka, a na ile to jest nasza koncepcja dobra i zestawić ją z rzeczywistymi potrzebami dziecka.


A dzieci potrzebują przede wszystkim obecnych rodziców?


Człowiek jest gatunkiem wspólnotowym. My przecież nie przeżyjemy bez opieki kilkudziesięciu godzin od urodzenia. Na początku chodzi o opiekę taką czysto biologiczną, ale też emocjonalną, potem zaś chodzi głównie o opiekę, troskę i kontakt emocjonalny. Jeśli rodzic nie spędza z dzieckiem czasu i nie poświęca mu uwagi, to je zaniedbuje emocjonalnie, sprawia, że poczucie bezpieczeństwa dziecka i poczucie własnej wartości spadają. Dziecko myśli „Nie jestem na tyle wartościowy, żeby rodzice chcieli ze mną spędzać czas, wszystko jest ode mnie ważniejsze”. Dla każdego człowieka w każdym wieku istotne jest to, by czuł się dla kogoś wartościowym. Jeśli w dzieciństwie nie zbuduje się bazowego poczucia, że jest się dla kogoś ważnym, to wzrasta prawdopodobieństwo problemów takich jak depresja, choroba afektywna dwubiegunowa, próby samobójcze. Zaniedbanie emocjonalne i uruchamiany przez nie mechanizm negatywnego myślenia o sobie i świecie to najsilniej oddziałujący czynnik podnoszący ryzyko prób samobójczych. Nie wykorzystanie seksualne, nie przemoc fizyczna, nawet nie przemoc psychiczna, tylko właśnie zaniedbanie emocjonalne.


Chcemy dla naszych dzieci jak najlepiej, robimy wszystko, co w naszej mocy, a okazuje się, że popełniamy błąd, że nie tego dzieci potrzebują, że coś ważnego zaniedbaliśmy. Kiedy się zorientujemy, jak jest naprawdę, to możemy jeszcze tę więź odbudować?


Nigdy nie jest za późno, żeby szukać tych sznurków i tworzyć więź. Nawet kiedy dziecko krzyczy, że nas nienawidzi, to krzyczy po to, by nas obudzić, żebyśmy tę więź z nim tworzyli. „Nienawidzę cię” jest ważnym komunikatem, od którego możemy zacząć odbudowanie więzi. Chociaż zwykle pierwszy odruch rodzica to złość, przerażenie i również krzyk. A tu się trzeba zatrzymać i powiedzieć na przykład „widzę, że ci czegoś brakuje, że coś zaniedbałem, coś przeoczyłem, chcę to naprawić”. 


Od czego zacząć naprawianie tej więzi?


Na przykład od przyznania się do własnej niedoskonałości. Powiedzenia, że chcieliśmy dobrze, ale obawiamy się, że nie wszystko wyszło tak, jak chcieliśmy. Od mówienia dziecku, że jest dla nas ważne, że chcemy być z nim w kontakcie. Od pytania, czy jest coś, o czym dziecko chciałoby z nami porozmawiać, czy czegoś od nas potrzebuje. Od zapewnienia, że jesteśmy dla niego, że może do nas przyjść ze wszystkim i zawsze. Wykorzystując różne sytuacje życia codziennego można z dzieckiem rozmawiać coraz głębiej, coraz szerzej. Dzieci mają ogromną potrzebę rozmawiania. Odbieramy ponad 300 połączeń każdego dnia, a potrzeby są znacznie większe. Najlepiej, żeby tę potrzebę rozmowy dzieci mogły zaspokajać z rodzicami i ja głęboko wierzę w to, że rodzice chcą dla dzieci jak najlepiej. Do tego potrzeba tylko czasu i uwagi. 


Rozmawiała Elżbieta Manthey – założycielka Juniorowa, blogerka, dziennikarka, mama Marysi i Tymona. Propaguje wychowanie i edukację oparte na szacunku dla dzieci. Pasjonatka dobrej edukacji – tropi nowinki i nowoczesne pomysły edukacyjne, angażuje się w różnorodne działania na rzecz lepszej edukacji. Miłośniczka książek, również tych dla dzieci i młodzieży. Najlepiej odpoczywa odwiedzając ciekawe miejsca i doświadczając świata wspólnie z mężem i dziećmi.

Tekst ze strony: https://www.juniorowo.pl/dzieci-i-nastolatki-maja-problemy-o-ktorych-dorosli-nie-maja-pojecia-rozmowa-z-lucyna-kicinska-koordynatorka-programu-pomocy-telefonicznej-fundacji-dajemy-dzieciom-sile/




Dowiedz się więcej i wesprzyj Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży 116 111 prowadzony przez Fundację Dajemy Dzieciom Siłę: https://wspierajtelefon.pl/


sobota, 10 września 2022

Mamo, przytul mnie!

 O tym jak ważne jest przytulanie.

Zapewne wiesz o dobroczynnym wpływie przytulania na nasz organizm. Z ochotą przytulają się do nas najmłodsze pociechy, jednak z wiekiem ich chęć do spontanicznych przytulasów spada. Nie spada jednak potrzeba na nie. O tym, jak ważne jest przytulanie nie tylko dla dzieci, ale również dla dorosłych w poniższym artykule.


Kortyzol kontra oksytocyna

Kortyzol i oksytocyna to hormony, które odgrywają bardzo ważną rolę w organizmie, a konkretnie dla naszego samopoczucia i zdrowia, w tym zdrowia psychicznego.

Kortyzol pełni wiele ważnych funkcji w organizmie, np. wpływa na gospodarkę wodno-elektrolitową i białkową, a także na stężenie glukozy we krwi. Wysoki poziom kortyzolu, czyli hormonu stresu powoduje m.in.

poczucie lęku

niepokój

stan zagrożenia

nadwrażliwość emocjonalną

nadciśnienie tętnicze

podwyższone tętno

zaburzoną odporność organizmu

podwyższenie stężenia glukozy we krwi

problemy ze snem, koncentracją i zapamiętywaniem

Oksytocyna z kolei towarzyszy przyjemnym uczuciom. Stanowi przeciwwagę dla kortyzolu i znacząco pomaga w eliminowaniu jego negatywnych skutków. To hormon antystresowy, inaczej zwany hormonem szczęścia lub miłości. Wpływa m.in. na:

uczucie spokoju

uśmierzanie bólu

zmniejszenie poczucia lęku

obniżenie ciśnienia krwi

Co może pomóc zwiększyć jej ilość? Istnieje wiele aktywności, które w sposób naturalny mogą namnażać oksytocynę, należą do nich np.

ulubione zajęcia sportowe

medytacja, joga

udział w towarzyskich spotkaniach

bliskość z drugim człowiekiem, utrzymywanie bliskich relacji oraz nawiązywanie nowych

kontakt i opieka nad zwierzęciem

To dlatego ważne jest, aby zawsze mieć czas na bliskie i serdeczne spotkania oraz rozmowy z domownikami.

Przytulanie jak powietrze – konieczne do życia!

Już wiesz, co dzieje się w naszym organizmie podczas przytulania i utrzymywania bliskich relacji. Uwalnia się hormon szczęścia – oksytocyna. Podczas długiego uścisku spada wydzielanie hormonu stresu, czyli kortyzolu. Badania wskazują również, że dzięki przytulaniu wzmacniamy układ odpornościowy, obniża się nasze tętno i ciśnienie w sytuacjach stresowych – zapewne pamiętasz te momenty, gdy Twoje dziecko biegło w 

Twoje objęcia, kiedy rozbiło kolano czy zdarzyło się coś trudnego. Pamiętasz, jak szybko wracało do równowagi, będąc z Tobą w uścisku?

Co ponadto? Podczas uścisku przekazujemy dziecku pozawerbalnie informacje, że jest dla nas ważne, że może czuć się bezpieczne i kochane. Zgodnie z piramidą potrzeb Maslowa, by nasze dziecko prawidłowo się rozwijało, muszą być spełnione przede wszystkim potrzeby niższego rzędu, tj. fizjologiczne, bezpieczeństwa oraz więzi i miłości. Jak zatem przytulanie może wpłynąć na naukę i motywację do rozwoju? Jeśli dziecko nie ma zaspokojonych niższych potrzeb, nie będzie zaspokajało tych na szczycie piramidy, czyli potrzeb samorealizacji czy wiedzy i rozumienia.

Najważniejsze powody, dla których przytulanie powinno stać się Waszą rodzinną rutyną? Przytulanie:

wzmacnia relacje i więź między domownikami

daje poczucie bezpieczeństwa i bliskości

wzmacnia system odpornościowy

zmniejsza stres

obniża ciśnienie krwi

wpływa na nas rozluźniająco

niweluje napięcia nagromadzone w ciele

wzmacnia poczucie własnej wartości i pewności siebie

powoduje wzrost naszego dobrostanu

pomaga w bezsenności i wyciszeniu się przed snem

sprawia, że czujemy się zrelaksowani i spokojniejsi

przywraca stan równowagi w organizmie

pomaga leczyć ból

poprzez zwiększenie poziomu tlenu we krwi chroni przed wysokim ciśnieniem i w konsekwencji zawałem serca

Nastolatki w uścisku

O ile dla młodszych dzieci bliskość z rodzicami jest naturalna, o tyle z wiekiem momentów na spontaniczne uściski jest coraz mniej. Jak temu zaradzić?

Zaaranżuj rodzinne wspólne aktywności, np. wieczór z grami, wspólne oglądanie filmów – te działania sprzyjają bliskości między domownikami.

Stwarzaj momenty spokojnej i ciepłej atmosfery, niweluj konflikty, wzmacniaj poczucie bezpieczeństwa.

Drobne gesty, jak uścisk na powitanie czy pożegnanie, uścisk dłoni, położenie dłoni na ramieniu, pogłaskanie po głowie czy policzku działają podobnie, jak dłuższe przytulanie.

Nie zapominaj o domowych pupilach, oksytocyna wzrasta również w trakcie kontaktu z czworonogami. Badania wykazały, że pozytywne interakcje między psem i właścicielem powodują istotny wzrost hormonu szczęścia.

Na zakończenie

Znana dziecięca amerykańska psychoterapeutka Virginia Satir, zajmująca się terapią rodzin, pracownik socjalny, autorka wielu publikacji z zakresu psychoterapii, która zawodowo zajmowała się komunikacją międzyludzką i poczuciem własnej wartości twierdziła, że: „By przeżyć, potrzeba nam czterech uścisków dziennie. By zachować zdrowie – ośmiu. By się rozwijać, potrzebujemy dwunastu uścisków każdego dnia”. 

Pamiętaj o bliskości ze swoimi dziećmi, spontanicznie wykorzystuj te momenty, kiedy przytulanie jest naturalne lub gdy widzisz, że Twoje dziecko tego potrzebuje. Z dobroczynności uścisku skorzysta nie tylko Twoje dziecko, ale również Ty!


tekst: Teresa Tymrakiewicz Librus

niedziela, 26 czerwca 2022

Dlaczego nastolatki mają problemy z motywacją?




1. Bardzo często, to postawa dorosłych z otoczenia nastolatka podkopuje jego motywację. Negatywnie nastawieni dorośli, którzy zrzędzą, narzekają, wytykają błędy nie pomagają nastolatkowi wyznaczyć celu. Nie są też wsparciem w drodze do jego osiągnięcia.
2. Jeśli nastolatek czuje się „kochany warunkowo” i towarzyszy mu myśl – „jestem w porządku tylko wtedy, gdy spełniam oczekiwania rodziców czy nauczycieli”, to nie ma w sobie chęci do działania. Hamuje go wizja porażki, niepowodzenia i niezadowolenia ze strony dorosłych. 



3. Gdy dziecku nie pozwalamy na samodzielne odkrywanie tego, co jest dla niego istotne, nie jest ono w stanie w pełni zaangażować się w dane zadanie. Dorośli mają tendencję do mówienia dziecku, co powinno być dla niego ważne, jakie konsekwencje przyniesie dane zachowanie dziecka, jak powinno się zachować czy czuć, zabierając tym samym dziecku samodzielność decydowania o ważnych dla niego sprawach. Dużo lepszy efekt przyniesie szczera i otwarta rozmowa z nastolatkiem, w której zapytamy go co i jak zamierza robić.
4. Dorośli chcą także za wszelką cenę uchronić dzieci przed porażkami. Zapominając, że są one często doskonałymi motywatorami. Nie ma innego sposobu, by nauczyć dziecko odpowiedzialności, jak pozwalanie mu na popełnianie błędów. Pozwólmy nastolatkowi ponieść porażkę, a następnie bądźmy przy nim okazując empatię, by wspólnie zastanowić się co się stało, co poszło nie tak, jak dziecko się z tym czuje, czego się nauczyło i co może zrobić, żeby w przyszłości osiągnąć wybrany cel.
5. Rodzice bardzo często skarżą się, że ich nastoletnie dzieci niechętnie pomagają w obowiązkach domowych. Warto w takiej sytuacji zaprosić dziecko do dyskusji, wspólnego rozwiązania problemu sprzątania czy karmienia pupila, zamiast narzucać mu to co ma robić. Wspólne wymyślanie rozwiązań będzie korzystne dla wszystkich. Nastolatki są o wiele bardziej zmotywowane do przestrzegania planu, który same pomogły stworzyć. Systematycznie organizujcie spotkania rodzinne czy rodzinne burze mózgów podczas których omówicie najważniejsze dla was kwestie. Gdy nastolatek poczuje, że uwzględniasz jego pomysły, będzie czuł się zmotywowany do ich realizacji.


6. Dorośli oczekują, że nastolatki będę pamiętać o swoich obowiązkach i planach, które wspólnie ustalili. Uważają to za wyznacznik odpowiedzialności zapominając, że sami niekoniecznie byli tak odpowiedzialni w młodości. Nawet jeśli nastolatki są bardziej zmotywowane do przestrzegania planu, który pomogły stworzyć, nadal będą o nim zapominać, ponieważ nie znajduje się on wysoko na ich liście priorytetów. To nie znaczy, że są nieodpowiedzialni. To znaczy, że są nastolatkami. W takiej sytuacji warto zastosować przyjazne przypomnienie i wykorzystać swoje poczucie humoru. Jeśli musisz coś powiedzieć, zapytaj: „Na co się umówiliśmy, a o czym zapomniałeś?”.
7. W kontaktach z nastolatkami dorośli muszą być jednocześnie uprzejmi i stanowczy, kiedy przychodzi moment rozliczenia dziecka z tego, co obiecało. Gdy dziecko nie robi tego, o co je prosimy, często zapominamy o szacunku dla niego. Zrozumienie, jak bardzo jest on ważny w kontaktach z młodym człowiekiem jest niejednokrotnie najtrudniejszym zadaniem. Skąd dorośli wzięli ten szalony pomysł, że aby sprawić, by nastolatki lepiej sobie radziły, najpierw muszą sprawić, by poczuły się gorzej. To nie działa. 


8. Dorośli dają swoim dzieciom zbyt wiele rzeczy (nowy komputer, telefon, markowe ubrania), a potem dziwią się, dlaczego nie są one wdzięczne, tylko zamiast tego chcą więcej i więcej. Wspólne praktykowanie wdzięczności czy angażowanie się w pomoc innym może być silnym motywatorem dla nastolatka.
9. Dorośli bardzo często są bardziej zainteresowani krótkoterminowymi rezultatami, które ma osiągnąć nastolatek, niż długofalowymi.
10. Lęk + zmartwienie = niższy poziom skupienia = niższy poziom motywacji. Takie równanie opisuje w swojej książce „Psychologia geniuszu. Odblokuj talenty i kreatywność swojego dziecka” Andrew Fuller, profesor psychologii na Uniwersytecie w Melbourne. Zwraca uwagę na to, że motywacja w bardzo dużym stopniu zależy od tego, czy posiadamy umiejętność pokonywania własnych lęków. „Zaniechanie działania jest często po prostu mniej stresujące niż włożenie wysiłku w coś, co może się nie udać. Zwłaszcza że to, czego się boimy, wydaje się jeszcze straszniejsze, gdy tego unikamy” – pisze Andrew Fuller. Jako receptę na taką sytuację sugeruje by w pracy z dzieckiem zwracać jego uwagę na samo działanie, a nie wynik jego działań. Dziecko najlepiej uczy się i zdobywa nowe umiejętności, gdy po prostu skupia się na tym, co robi w danej chwili, bez zbędnego oceniania i komentowania jego działań.


11. Warto pamiętać także o tym, że w zdrowym ciele zdrowy duch. Źle zbilansowana dieta uboga w makro i mikroelementy, np. nastolatki która się odchudza, może być przyczyną obniżonej motywacji.
12. Problemy ze snem mogą być kolejną przyczyną obniżonej motywacji. Nastolatki powinny spać minimum 9 godzin. Rytm dobowy nastolatka zmienia się. Najczęściej ich aktywność przesuwa się na wieczór i noc. Muszą jednak wstać wcześnie do szkoły i są po prostu niewyspane. „Kiedy zwierzęta czy ludzie uczą się konkretnego zadania – na przykład rozkładu nowego otoczenia czy zestawu skomplikowanych zasad – i pozbawi się ich snu w nocy po sesji treningowej, ich wyniki w zadaniu następnego dnia są zdecydowanie gorsze, niż były, gdyby się wyspali. Dzieje się tak dlatego, że podczas nocnego snu mózg konsoliduje wiedzę zdobytą poprzedniego dnia.”- pisze w książce „Wynaleźć siebie. Sekretne życie mózgu nastolatka” Sarah-Jayne Blakemore.
13. Depresja lub inne zaburzenie psychiczne także może być przyczyną obniżonej motywacji. Nie wolno lekceważyć niepokojących sygnałów, które zauważamy. Depresja jest chorobą wymagającą leczenia i wsparcia ze strony najbliższych osób z otoczenia chorego. Dzięki szybkiej diagnozie i rozpoczęciu profesjonalnej terapii epizody depresyjne są możliwe do wyleczenia.


Artykuł pochodzi ze strony www.psychologiadziecka.org





















czwartek, 12 maja 2022

Zaburzenia integracji sensorycznej a nadpobudliwość psychoruchowa

 mgr Małgorzata Dębińska-Pruchniak

Psycholog kliniczny, terapeuta integracji sensorycznej w Centrum Rehabilitacji Edukacji i Opieki TPD. Helenów

mgr Ewa Grzybowska

Psycholog kliniczny, terapeuta integracji sensorycznej w Centrum Rehabilitacji Edukacji i Opieki TPD. Helenów

 

Nasz układ nerwowy nieprzerwanie odbiera informacje zmysłowe z otoczenia. To oczywiste stwierdzenie. Nie zawsze jednak dostatecznie docenia się znaczenie tego dla faktu rozwoju dziecka.

Być może dlatego, że stanowiąca przedmiot teorii integracji sensorycznej praca mózgu polegającą na scalaniu wrażeń zmysłowych odbieranych przez wszystkie receptory ciała przebiega w znacznej mierze poza naszą kontrolą. Główne centra opracowywania informacji zmysłowych znajdują się w strukturach podkorowych – pniu mózgu i wzgórzu.

O ile funkcjonowania takich zmysłów jak wzrok, słuch czy węch jesteśmy stosunkowo świadomi, o tyle z posiadania innych niemal nie zdajemy sobie sprawy.

Wielką zasługą J. Ayres – twórczyni teorii integracji sensorycznej było odkrycie ogromnej roli, jaką odgrywają najwcześniejsze ontogenetycznie systemy zmysłowe: dotykowy, przedsionkowy i proprioceptywny, które rozpoczynają swoje funkcjonowanie już w życiu płodowym.

Przypomnijmy, że:

  • zmysł dotyku – służy odbiorowi i różnicowaniu wrażeń czuciowych z powierzchni skóry
  • zmysł przedsionkowy (nazywany też błędnikowym), odbiera siłę grawitacji, umożliwia przeciwstawianie się jej i zachowanie równowagi przy zmianach pozycji ciała, ;
  • zmysł propriocepcji – inaczej czucie głębokie, to odczuwanie siebie, np. ułożenia naszych kończyn w przestrzeni; jego bardziej subtelna formę stanowi zmysł kinestezji, dzięki któremu czujemy wykonywane ruchy, ich siłę i zasięg 

Wśród umiejętności będących końcowymi produktami rozwoju procesów integracji sensorycznej można wymienić: zdolność do koncentracji uwagi, samoakceptację i samokontrolę, zdolność do szeroko rozumianego uczenia się, w tym również szkolnego.

Proces integracji wrażeń jest procesem ciągłym, co oznacza, że osiągnięcie jednego poziomu umożliwia rozwijanie umiejętności z poziomu następnego i każda słabość rozwoju, czy niedostatek doświadczeń w zakresie pierwszych etapów może wpłynąć na zaburzenia w rozwoju stadium ostatniego.

W badaniach na populacji dzieci amerykańskich, będących w wieku przedszkolnym i młodszym szkolnym stwierdzono, że ok. 10% spośród nich ujawnia zaburzenia integracji zmysłowej i na tym tle ma różne problemy w uczeniu się i zachowaniu.


Niektóre syndromy zaburzonej zdolności układu nerwowego do odbioru i przetwarzania danych zmysłowych obok innych objawów manifestują się także wzmożoną ruchliwością, trudnościami w kontroli emocji i koncentracji uwagi, a więc podobnie jak zespół ADHD

Z kolei u wielu dzieci z rozpoznaniem ADHD współwystępują jednocześnie deficyty integracji sensorycznej, które nasilają objawy nadpobudliwości psychoruchowej.


Syndromem zaburzonej integracji sensorycznej szczególnie predysponującym do wystąpienia objawów nadpobudliwości psychoruchowej jest tzw. obronność (nadwrażliwość) sensoryczna, czyli – zła tolerancja bodźców jednej lub kilku modalności.

Doświadczony terapeuta SI potrafi dostrzec objawy nadwrażliwości zmysłowej już u kilkumiesięcznego niemowlęcia. Są to dzieci, które brane na ręce reagują miast poprawą, dezorganizacją zachowania – prężeniem się, odpychaniem od ciała matki; mają problemy ze ssaniem, źle sypiają.

Nie lubią zabiegów pielęgnacyjnych tj. mycie twarzy, głowy, czesania – w sytuacjach tych ujawniają wyraźny dyskomfort i pobudzenie.

Będąc w przedszkolu mogą odmawiać lepienia z plasteliny, klejenia, malowania palcami.  Zwłaszcza zaś źle tolerują bliskość fizyczną innych osób, bycie przez nie dotykanymi.

Zaburzenia w modulacji informacji sensorycznych mogą prowadzić do stanu ciągłego pobudzenia emocjonalnego. Wywołują niejednokrotnie reakcję ucieczki z sytuacji, w której jest się narażonym na dotyk, czy wycofywanie się z działań wymagających przebywania w większej grupie. Przejawia się to zaburzeniami w relacjach rówieśniczych i labilnością emocjonalną (od nieśmiałości i wycofania się z kontaktów po zachowania typu agresywnego).

Największych problemów przysparzają nam zachowania, które interpretujemy jako agresywne. Warto wiedzieć, że np. gwałtowne odepchnięcie rówieśnika, bez wyraźnego powodu, może wynikać z nieodpartej, intuicyjnej potrzeby obrony przed niespodziewanymi bodźcami dotykowymi, których potencjalnym źródłem jest ów kolega.

Jednocześnie dzieci te przejawiają duże zapotrzebowanie na wrażenia z czucia głębokiego (proprioceptywne) co sprawia, ze ich formy wchodzenia w kontakt fizyczny często mają postać gwałtownego, mocnego przytulania/ ściskania, odbieranego przez innych jako atak.

Nadwrażliwość na bodźce zmysłowe z otoczenia jest przyczyną trudności w koncentracji, rozpraszalności uwagi. W konsekwencji pojawiają się problemy w szkolne, tj. nieuważne wysłuchiwanie poleceń i problemy z ich prawidłowym wykonywaniem, błędy w pisaniu, czytaniu, liczeniu.

Styl reagowania dzieci z obronnością dotykową, można by krótko określić „walczyć lub uciekać”, aby uniknąć drażniących doznań. Nie mają sensu i nie odniosą skutku upomnienia. Nie zlikwidują one bowiem przyczyny zachowania, a mogą je jedynie wtórnie wzmocnić przez wywołanie poczucia winy i nieadekwatności, często towarzyszących dzieciom nadwrażliwym sensorycznie. Odczuwany dyskomfort jest prawdziwy i dziecko nie może powstrzymać się od zachowań mogących go choćby chwilowo zredukować.

W badaniach w ramach programu Master's prowadzonego na Uniwersytecie Florydy stwierdzono wysoką korelację pomiędzy obronnością dotykową i nadpobudliwością psychoruchową w porównaniach grupy dzieci z ADHD i grupy bez ADHD dokonanych Inwentarzem Percepcji Dotykowej dla Dzieci w Wieku Szkolnym.


Nieco odmienny mechanizm wzmożonej aktywności ruchowej i trudności z koncentracją uwagi występuje przy innym zaburzeniu integracji sensorycznej – dysfunkcji układu przedsionkowego pod postacią jego podwrażliwości. Słaby odbiór wrażeń płynących z siły grawitacji sprawia, że dziecko podświadomie poszukuje takich doświadczeń poprzez ciągłe zmiany pozycji, dzięki którym pobudza receptory błędnikowe.

Konsekwencjami tej dysfunkcji przedsionkowej jest także obniżone napięcie posturalne oraz słabe reakcje równoważne. Długie siedzenie jest dla tych dzieci bardzo męczące. Przyjmują różne niesprzyjające pracy stolikowej pozycje ciała (np. „pokładają się” na ławce, podpierają głowę ręką), stopniowo tracąc zdolność podążania za tokiem lekcji. Zdarza się, że potrzeba ruchu (poprawiającego stan napięcia mięśniowego) jest tak silna, że dziecko huśta się na krześle, „samowolnie” wstaje i chodzi po klasie. Konflikt pomiędzy niezaspokojeniem tej potrzeby, a chęcią podporządkowania się stawianym wymaganiom powoduje wzrost napięcia emocjonalnego, łatwo ulegającego gwałtownemu rozładowaniu Drobna uwaga ze strony nauczyciela, wydanie kolejnego polecenia mogą prowadzić do wygórowanej nieadekwatnej reakcji.


Terapia integracji sensorycznej –w odniesieniu do dzieci z obronnością zmysłową będzie polegała na zastosowaniu tzw. Procedury Wilbarger, a następnie prowadzeniu działań zwiększających tolerancję na bodźce i ułatwiających ich różnicowanie („zagrażający czy nie”) oraz wykorzystanie do efektywnego działania.

Dzieciom z podwrażliwością przedsionkową dostarcza się, z wykorzystaniem charakterystycznego dla terapii SI sprzętu (np. podwieszane platformy, hamaki, czy deskorolka), dużą ilość wrażeń błędnikowych wyrównujących deficyt w tym zakresie.


Jak jednak można dopomóc tym dzieciom w lepszym funkcjonowaniu w szkole – środowisku, które z jednej strony jest źródłem bardzo wielu niekontrolowanych wrażeń sensorycznych, a z drugiej wymaga długotrwałego wytrzymywania pozycji siedzącej.

Według teorii integracji sensorycznej za generowanie i utrzymywanie poziomu pobudzenia optymalnego dla pracy wyższych pięter układu nerwowego odpowiadają w dużej mierze struktury pnia mózgu, przede wszystkim twór siatkowaty. Pełni on rolę filtra dla strumienia różnorodnych bodźców odbieranych przez nasze receptory. Musimy być świadomi niebezpieczeństwa, jakie niesie ze sobą “bombardowanie” dziecka nadwrażliwego sensorycznie ( i na tym tle nadpobudliwego psychoruchowo) nadmierną ilością przypadkowych czy nieprzemyślanych bodźców.


Niewłaściwe postępowanie może pogłębić zaburzenie i spowodować opóźnienie w rozwoju dziecka, a także przetrwanie nadpobudliwości do wieku dorosłego.


Jeśli twór siatkowaty nie pełni swych funkcji prawidłowo, to można próbować częściowo przejąć jego rolę właściwie organizując otoczenie dziecka. Organizacja środowiska, w którym dziecko na co dzień funkcjonuje jest bardzo istotnym czynnikiem ułatwiającym utrzymanie jego uwagi na konkretnej czynności, redukującym impulsywność i zachowania destrukcyjne. Dotyczyć powinna ona zarówno otoczenia domowego, jak i zwłaszcza szkolnego, by dziecko mogło w nim nabywać jak najwięcej nowych wiadomości i umiejętności.

Dostosowanie środowiska polega z jednej strony na kontroli ilości i rodzaju bodźców w otoczeniu, z drugiej zaś na zaspakajaniu potrzeb dziecka wynikających z deficytów integracji zmysłowej:.

Przykładowe działania:

  • Proponuje się, aby dziecko nadpobudliwe siedziało w miejscu, które będzie ograniczało ilość zagrażających dla niego i zarazem rozpraszających bodźców. Przy nadwrażliwości na dotyk dziecko podświadomie obawia się, że mogłoby zostać przez kogoś dotknięte i jest to źródłem przykrego napięcia.
  • Można posadzić je w ławce samo, a jeżeli ten wariant nie przynosi poprawy – odizolować od reszty klasy parawanem lub kabiną z widokiem na tablicę..
  • Ważne jest nie tylko gdzie, ale również jak dziecko siedzi tzn. dobór wysokości ławki krzesła-stopy dziecka powinny być podparte, ławka sięgać nieco powyżej poziomu bioder. Krzesło powinno stać lekko ukośnie wobec ławki w kierunku zależnym od tego, którą ręką pisze dziecko. Obie ręce oparte na pulpicie (pisząca do łokcia, druga-przytrzymująca zeszyt do nadgarstka), a zeszyt leży ukosem. Taka pozycja daje dziecku dobrą stabilizację na linii środkowej ciała, nie traci ono równowagi (co jest częste przy dysfunkcji przedsionkowej i wtórnie wzmaga pobudzenie układu nerwowego).
  • Po kilku czy kilkunastominutowych okresach koncentracji, zależnie od tego, jak długo dziecko może ją utrzymać, powinno się mu pozwolić na wstanie z miejsca (dotyczy to zwłaszcza dzieci z podwrażliwym systemem przedsionkowym). Formą ruchu najmniej dezorganizującą przebieg zajęć będzie z góry zaplanowana gimnastyka śródlekcyjna
  • Można też wykorzystać dziecko w charakterze „asystenta” nauczyciela przy rozdawaniu lub zbieraniu jakiś pomocy, wycieraniu tablicy itp.
  • Pomaga to dziecku w odzyskaniu energii włożonej w trudną dla niego koncentrację i utrzymywanie jednej pozycji ciała.
  •  Jeżeli obserwujemy, że dziecko wykazuje szczególną nadwrażliwość słuchową i przypuszczamy, że głośniejsze dźwięki wzmagają jego nadpobudliwość, należy podjąć działania zmierzające do kontroli hałasu w klasie. Sprzyja temu ustawienie ławek na wykładzinie, powieszenie zasłon tłumiących odgłosy z zewnątrz Nauczycielka powinna dobrać sobie na czas lekcji obuwie na „cichej” podeszwie (np. stukanie obcasów może być bardzo irytujące dla dziecka z nadpobudliwością psychoruchową).Wskazane jest także, by nauczyciel mówił spokojnym, wyciszonym głosem i do tego samego, przez własny przykład, zachęcał dzieci. Na zajęciach wychowania fizycznego należałoby unikać używania gwizdka
  • Możemy wykorzystać wrażenia z czucia głębokiego ( mającego modulujące działanie na nadmiernie pobudzony układ nerwowy) poprzez położenie z uciskiem, rąk na ramionach dziecka, gdy chcemy zwrócić jego uwagę na nas czy na to co robi
  •  Sztuczne, jaskrawe oświetlenie niekorzystnie wpływa na funkcjonowanie układu nerwowego –podnosząc stan jego pobudzenia.. Wskazane jest, by dzieci -zwłaszcza mające problemy z koncentracją uwagi, odrabiały lekcje jeszcze przy świetle dziennym.Oświetlenie sztuczne w pomieszczeniach, w których często przebywają powinno być starannie dobrane (jak najbardziej zbliżone do spektrum światła słonecznego).
  • Temperatura w pomieszczeniu klasowym powinna być neutralna.
  • Niektóre dzieci – nadwrażliwe węchowo, mogą być szczególnie niespokojne w porze obiadu, kiedy z kuchni szkolnej dochodzą różne zapachy. Takie akurat bodźce trudno zlikwidować ale przynajmniej warto być świadomym ich możliwego wpływu na zachowanie dziecka. Należy też z umiarem korzystać z perfum, czy dezodorantów.


Objawy nadpobudliwości psychoruchowej często występują u dzieci cierpiących na różnego typu alergie. Schorzenie to niejednokrotnie wywołuje wtórnie zaburzenia w funkcjonowaniu systemu czuciowego i/lub przedsionkowego. Opanowanie alergii redukuje równocześnie nadpobudliwość psychoruchową dziecka, dlatego konieczne jest przestrzeganie przez nie wskazań lekarskich. Kontrolujmy, co dziecko je i pije i przyglądajmy się, czy ma to jakiś wpływ na jego zachowanie.

Stopniowo, po zredukowaniu nadmiaru dochodzących do dziecka bodźców, nauczy się ono rozpoznawać i nazywać, co jest dla niego przeszkadzające i rozpraszające.

Pamiętajmy, że ostatecznym i nadrzędnym celem, do którego zmierzamy jest ukształtowanie u dziecka świadomości i kontroli poziomu pobudzenia i aktywności : samoregulacja zachowania.

Dziecko nie może wciąż przebywać w „sensorycznej próżni”. Musi nabywać umiejętności radzenia sobie z hałasem czy nadmiarem bodźców wizualnych, by móc dobrze funkcjonować.

Dla każdego dziecka charakteryzującego się nadmierną ruchliwością i słabą umiejętnością skupienia się na jednej czynności wskazana jest konsultacja przez terapeutę integracji sensorycznej. Oceni on, na ile problemy te mają związek z rozwojem procesów integracji zmysłowej i w razie potrzeby zaleci indywidualnie dobrane postępowanie terapeutyczne.


Bibliografia:


1. Ayres A.J.- “Sensory Integration and Learning Disorders”, WPS, Los Angels 1972,

2. Ayres A.J.. – „Sensory Integration and the Child” – WPS, Los Angeles 1991,

3. Cermak S.A.- “The Relationship Between Attention Deficyt and Sensory Integration Disorders “, Sensory Integration Special Interest Section Newsetler, Vol 11, No.2, June 1988

4. Fisher A., E. Murray E., Bundy A. – „Sensory Integration – Theory and Practice”, F-A Davis Company, Philadelphia 1991

5. Kranowitz S.C. – „The out-of-sync Child”, Berkley Publishing Group, New York 1998

6. Lightsey R- “ Tactile defensiveness and ADHD”, Sensory Integration Quaterly, Volume XXI, No 2, 1993

7. Maas V.  „Uczenie się przez zmysły. Wprowadzenie do teorii integracji sensorycznej”, WSiP, Warszawa 1998

8. Maas V. „Tactile Sensory System-Treatment”, – materiał niepublikowany, udostępniony przez autorkę podczas kursów SI w Polsce

9. Maas V. „Neurophysiological Mechanism Underlying Tactile Defenziveness”- materiał niepublikowany, udostępniony przez autorkę podczas kursów SI w Polsce

10. Wilbarger J.L., Wilbarger P. “Sensory Defensiveness in Children Aged 2-12. An Intervention Giude for Parents and Other Caretakers”, Avanti Educational Programs, Santa Barbara CA, 1991


Artykuł ze strony Polskiego Stowarzyszenia Terapeutów Integracji Sensorycznej PSTIS