piątek, 7 stycznia 2022

PRESJA SUKCESU

Nadmierna kontrola i oczekiwania

    Synek mojej znajomej codziennie po szkole jeździ (tzn. jest wożony) na dodatkowe zajęcia: karate, dodatkowy angielski z native speaker’em, piłka nożna, szermierka, kurs tańca. W otoczeniu wiele dzieci żyje tak intensywnie. Rano szkoła, jeśli prywatna, niepubliczna to do godziny 15.00 – 16.00, potem zajęcia pozalekcyjne, na które wożą rodzice ustalając grafik między sobą, czy nawet z innymi rodzicami, jeśli na zajęcia chodzą także koledzy. Jeśli rodzice są wystarczająco zamożni zatrudniają specjalną panią, która zajmuje się całą „logistyką” ich dzieci, bo już przy dwójce - robi się z tego nie lada problem. Czasami pomagają dziadkowie, jeśli już nie pracują.


Po powrocie do domu na dziecko czeka odrabianie lekcji, nauka, kolacja i od rana znowu ten sam rytm. A dziecko ma np. dopiero 10 lat. Obciążenia zaś podobne do małego prezesa.

    
Rodzą się pytania: czy nasza córka, syn dzięki temu będzie szczęśliwa i najważniejsze: po co tak naprawdę to wszystko robimy? Jak pisał Erich Fromm „niewielu rodziców ma odwagę i odpowiednią dozę niezależności, by bardziej dbać o szczęście swoich dzieci, niż o ich sukces”.


    Doniesienia z badań psychologicznych prowadzonych w ciągu ostatnich dziesięcioleci mówią, że dzieci obciążone zbyt wieloma zajęciami żyją w ciągłym pośpiechu i stresie. Ankieta przeprowadzona w 2002 roku wśród 11- i 12-latków z bogatych dzielnic podmiejskich pokazała, że niepokojąco duży jest wśród nich odsetek pijących alkohol (ze wskazaniem na chłopców) i cierpiących na depresję (ze wskazaniem na dziewczęta). Wyższy jest u nich poziom wewnętrznego niepokoju niż u rówieśników z biedniejszych dzielnic.



    Czytałam też kiedyś o absolwentach najlepszych światowych uniwersytetów, którzy wychowani właśnie w podobnym trybie jak pisałam na wstępie, wożeni na specjalne zajęcia wybrane przez rodziców z udziałem wyselekcjonowanych innych dzieci z dobrych domów, mimo wysokiego poziomu intelektualnego nie mogli poradzić sobie potem w pracy. Nie umieli się odnaleźć, byli niezaradni, relacje interpersonalne sprawiały im kłopot. Świat wyglądał inaczej niż ten „sztuczny” stworzony przez rodziców i w tym prawdziwym świecie nie mieli doświadczeń.

    Nadmierne i często nierealne oczekiwania mogą wysuwać zwłaszcza ci rodzice, którzy sami odnoszą istotne sukcesy, np. na polu finansowym. Zdarza się jednak, że także ubożsi rodzice walczący o uznanie społeczne gotowi są zrobić wszystko, aby dać swoim dzieciom możliwości, których sami nigdy nie mieli. I mimo, że są to doniesienia amerykańskie, wydaje się, że i w Polsce powoli problem zaczyna się pojawiać.


    Osobiście myślę, że to nie tylko nasze wewnętrzne motywacje grają tu rolę, ale także środowisko, w jakim żyjemy. Sama pamiętam, że gdy mój najstarszy syn był jeszcze mały, chodził wtedy do przedszkola i słyszałam od znajomych, że ich dzieci w podobnym wieku chodzą już na treningi piłkarskie, zajęcia z kreatywnego myślenia, czy dodatkowy język obcy – zaczynałam odczuwać niepokój. Czyli zadziałał chyba u mnie tzw. „dowód społecznej słuszności” i to on nie pozwalał mi spokojnie spać. Otóż „dowód społecznej słuszności” mówi, że jeśli człowiek nie wie, jaka decyzja lub jaki pogląd jest właściwy (a to może zależeć od różnych czynników), podejmuje decyzje lub przyjmuje poglądy takie same, jak większość grupy. Czyli uważa, że jakieś zachowanie jest poprawne wtedy, gdy widzi innych ludzi, którzy tak właśnie się zachowują. Przenosząc to na grunt zajęć pozalekcyjnych: skoro wszyscy znajomi posyłają swoje dzieci na takie zajęcia, to znaczy, że jest to dobre i też powinnam to robić. Skoro tego nie robię, rodzi to dysonans i stąd mój niepokój. Oczywiście nie dzieje się to w sposób świadomy.

Tekst za: https://www.psychologiaprzykawie.pl/blog/presja-sukcesu

    Jak pisze Joaana Radziwił - Prezeska Fundacji Opiekuńcze Skrzydła - we współczesnym świecie nasze dzieci mają trudne d
zieciństwo i okres dorastania. Wykańcza je presja. Są zmęczone i niewyspane, przepracowane w szkole i na dodatkowych obowiązkowych zajęciach. I tęsknią za rodzicami.
Współczesne dzieci są zapracowane jak ich rodzice, nawet ponad czterdzieści godzin tygodniowo. To więcej niż pełen etat.

    Dzieci najczęściej są samotne. Samotne, bo dorośli nie mają czasu. Samotne, bo dorośli również są zmęczeni i niewyspani, przepracowani. Zaganiani rodzice zapisują dzieci na kolejne kółko czy drugi język obcy, bo dzięki temu dziecko będzie „zaopiekowane”. Problem z głowy. A rodzic bierze nadgodziny, żeby za zajęcia zapłacić. I ma coraz mniej czasu. Błędne koło.

    Dzieci często są przekonane, że rodzice nie poświęcają im uwagi, bo one na tę uwagę nie zasługują, bo nie są dosyć dobre. Za mało uczą się, za mało wiedzą, za mało są „doskonałe”.

    Bardzo często dzieci mają bardzo niskie poczucie własnej wartości.

    Dzieci mają… ogromną tęsknotę za rodzicami. Tęsknotę za rodzicami, z którymi potrzebują spędzać czas, przytulać się, rozmawiać, bawić się, czytać książki, grać w piłkę, jeździć na rowerze. Jeść cukierki.

Codziennie.


    Każde dziecko małe i duże jest wyjątkowe. Każde lubi być szanowane, lubi czuć się bezpiecznie i mieć możliwość dokonywania wyboru. Lubi się bawić. Lubi być chwalone i nagradzane. Lubi poznawać nowe rzeczy, doświadczać, być z rodziną i z przyjaciółmi. Lubi, gdy wzajemnie okazuje się miłość i szacunek. Lubi mieć ustalony rytm dnia, a także wolny czas. Lubi jeść cukierki. Codziennie.

    Nie zapominajmy, że dzieci potrzebują dzieciństwa, zabawy z rówieśnikami, biegania po dworze, swobodnej zabawy. To są najczęściej zgłaszane potrzeby naszych uczniów - móc się pobawić z kolegami..